Krótka, ale prawdziwa historia 100 letnich jaj: Kiedyś, przed wiekami, jakiś handlarz herbaty czy chłop chiński pozostawił (przez przypadek zresztą) jaja kacze w błotnistej glinie z rozsypaną czarną herbatą, gałązkami drzewa cyprysowego i wapnem z budowy czegoś tam, może domu. Jaja te leżały w tej glinie przysłowiowe 100 dni. W momencie niedostatku żywnościowego postanowił te jaja wydobyć z tej gliny i zjeść. Okazało się, że nie dość, że dobre w smaku, to nie szkodliwe, mało tego, owe jaja nadawały się do spożycia przez długie miesiące. Zaczął wówczas, te jaja wytwarzać na własne potrzeby, być może, że z myślą o możliwym nadejściu dni niedostatku żywnościowego - w owych czasach takowe zdarzały się nader często. Jakiś cesarz z dynastii Ming Cháo przejeżdżając przez tą wieś, smakiem tych jaj się zachwycił, i nakazał swoim kucharzom wytwarzać te jaja na swoim dworze.
Jestem uparty i dociekliwy i po oglądnięciu polskich filmików w necie, oraz po przeczytaniu polskich przepisów na te jaja, postanowiłem przetłumaczyć oryginalny przepis na 100 letnie jaja. Nie znam Chińskiego, więc ślęczałem nad tym zagadnieniem wraz tłumaczem "wujkiem Google" ładnych parę wieczorów. I co się okazało? Ludzie piszący w necie o 100 letnich jajach nie odrobili dokładnie lekcji z tego zagadnienia. Pieprzą bzdury, robią te jaja w wapnie pomieszanym z jakimiś "gów...nymi" składnikami a potem pokazują publicznie, że ohyda. Nie jadłem tych jaj i wiem, że Chińczycy mają specyficzne poczucie smaku, wiem też, że Francuzi zjadają żaby a my świnie, które wszystko „zeżreją” i śpią w chlewach we własnych odchodach. I czemu tu się dziwić?
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz